niedziela, 3 listopada 2013

Spotkania Ziemi z kometami - 25 dni do peryhelium C/2012 S1 (ISON)


Niezwykli przybysze z ogonem pojawiali się na naszym niebie od początków Ziemi. Jedna z hipotez mówi, że właśnie dzięki nim - kometom, nasza planeta bogata jest w oceany i rozległe zbiorniki wodne. Czy to właśnie tym tajemniczym przybyszom z daleka zawdzięczamy obecny wygląd Ziemi, życzliwy dla życia i rozwoju ludzi oraz innych zwierząt? Miało się to wydarzyć ok. 4 mld lat temu. Nastąpiło Ostatnie Wielkie Bombardowanie, w czasie którego nasza planeta, tuż po ostygnięciu, musiała stawić czoła potężnemu bombardowaniu z kosmosu. Wówczas komety nie miały dla naszego Domu żadnej litości. Dziennie na powierzchnię planety mogły spadać tysiące komet, pozostając tutaj już na zawsze, wraz ze swoim cennym ładunkiem - wodą. Może się to wydawać niezwykłe, a może nawet nieprawdopodobne, aby tak małe obiekty, jakimi są komety, miały na tyle możliwości, by napełnić całą planetę wodą, stanowiącą obecnie większość Niebieskiego Globu. Jednak jeśli tak dynamiczny proces trwa nie lata, nie wieki, nie tysiąclecia, a miliony lat...? Kiedy każdego dnia na powierzchni lądują litry wody? Według szacunków całe wydarzenie ciągnęło się aż przez 200 mln lat, sprawiając, że po żmudnej pracy zespołowej ogromnych ilości małych obiektów, jedna z bliskich swej Gwieździe Planet, otrzymała dar, który odmienił całe jej dalsze istnienie, a przede wszystkim umożliwił zaistnienie jej mieszkańców - począwszy od prymitywnych organizmów na dnie oceanów, aż po ogromne dinozaury (tak, tak, do dinozaurów jeszcze wrócimy...) i w końcu ssaki z ludzką cywilizacją na czele.
Źródło: National Geographic,  Rys. Dana Berry

Na Ziemi nie znajdziemy już dowodów potwierdzających to niesamowite zjawisko, ponieważ jej aktywność tektoniczna już dawno skutecznie zatarła wszelkie ślady. Dowodem może być jednak satelita Niebieskiej Planety - Księżyc. Jako ciało nieaktywne tektonicznie, nosi znamiona wielu katastrof, znacznie częściej sprzed milionów, czy nawet miliardów lat, niż z czasów współczesnych. Nie trudno domyślić się, że kiedy w początkowych fazach istnienia Układu Słonecznego obiekty okrążające Słońce nie miały jeszcze ustalonych orbit, bardzo często dochodziło do różnego rodzaju kolizji, które utrwaliły się w wizerunku Srebrnego Globu. Jednakże skąd wzięły się tam akurat komety?

Naprzeciw zdrowemu rozsądkowi uważa się, że komety krótkookresowe powstały w dalekich zakątkach młodego Układu Słonecznego - w okolicach Pasa Kuipera, gdzie obecnie znajdziemy planetoidy, planety karłowate i komety o bardzo długich okresach orbitalnych. Te ostatnie miały powstać z kolei znacznie bliżej Słońca - w okolicy Jowisza i innych gazowych gigantów. Później miało następować stopniowe przesuwanie się i zamiana miejsc między obiektami. Czy ten proces przebiegł spokojnie, czy może wprowadził wielki chaos? Na razie nie jesteśmy w stanie się tego dowiedzieć, aczkolwiek z całym przekonaniem możemy potraktować komety jako obiekty dosyć podatne na znacznie większe oddziaływania grawitacyjne planet, więc nie można wykluczyć, że w wyniku zamieszania, Ziemia, podobnie jak komety, szukająca swojego stałego miejsca na orbicie, znalazła się w samym środku wydarzeń, wystawiając się na bombardowanie ze wszystkich stron. Obecnie prowadzone są badania, również przy udziale polskich naukowców z CBK PAN, nad ustaleniem ogólnej charakterystyki budowy komet krótkookresowych i długookresowych. Głównym sprawdzianem dla hipotezy o wielkiej migracji obu typów komet, ma być zbadanie ilości deuteru i wodoru wokół sublimującego jądra komet. W ten sam sposób możemy dowiedzieć się także, czy ziemskie oceany mają to samo pochodzenie, co woda z komet.

Komety w historii Ziemi nie zawsze odgrywały pozytywne role. Nieoczekiwany los spotkał świat wielkich gadów, zadając mu kres ok. 70 mln lat temu być może właśnie za sprawą jakiejś komety. Twierdzenia na ten temat, jakoby za wyginięciem dinozaurów nie stała zwyczajna asteroida, a kometa, pojawiały się już wielokrotnie w przeszłości. Jednakże najnowsze badania rzuciły nowe światło na tę sprawę, wskazując z większym prawdopodobieństwem sprawcę tej wielkiej katastrofy, która już na zawsze zmieniła losy życia na Ziemi.
Źródło: nauka.gadzetomania.pl
W tym roku zakończono prace nad dokładnym oszacowaniem wieku krateru z Zatoki Meksykańskiej. Obawiano się bowiem, że najświeższe jak dotąd tego typu szacunki, pochodzące sprzed 20 lat, mogą okazać się mało precyzyjne i warto wykorzystać do tych pomiarów jeszcze współcześnie najnowsze zdobycze techniki. Potwierdzono, że do zagłady dinozaurów najprawdopodobniej w największym stopniu przyczynił się kolidujący z Ziemią obiekt z kosmosu. Wydarzenie to miało miejsce 66 mln lat temu, co wiemy już z dokładnością do 11 tys. lat. Jest to dokładnie czas, z którego pochodzą ostatnie ślady i szkielety wielkich gadów, więc jest niemal pewne, że mierząca ok. 5 km bryła z kosmosu przypieczętowała losy dawnych mieszkańców Ziemi. W wyniku zderzenia powstał krater na Półwyspie Jukatan, częściowo znajdujący się pod wodami Zatoki Meksykańskiej, o średnicy ok. 150 km. Pewna grupa naukowców zanegowała tezę mówiącą o zderzeniu z asteroidą, ponieważ obiekt o wielkości ok. 5 km, poruszający się stosunkowo wolno w przestrzeni kosmicznej, nie mógł wyrządzić aż takich szkód. Musiał to być obiekt poruszający się z dużą prędkością, a jednocześnie mający stosunkowo niezbyt dużo materiału skalnego. Te warunki spełniają... właśnie komety. Dlatego obecnie uważa się, że do śmierci 70% mieszkańców Ziemi 66 mln lat temu doszło za sprawą komety długookresowej, która w czasie swojej podróży ku Słońcu przecięła orbitę Ziemi w miejscu, w którym właśnie znajdowała się planeta.

Trudno się spodziewać, że za sprawą C/2012 S1 (ISON) dojdzie w tym miesiącu do wielkiego kataklizmu na Ziemi, jednakże w przypadku, gdy kometa nie przetrwa zbliżenia do Słońca i ulegnie fragmentacji, jest możliwość, aby poszczególne odłamki zmieniły trajektorię swojego lotu, być może na tyle, aby móc spotkać się z Ziemią. Nie należy jednak oczekiwać czegokolwiek ponad deszcz meteorów, ponieważ w drodze powrotnej ISON znajdzie się ok. 65 mln km od Ziemi, przechodząc w tej odległości nad jej orbitą.

C/2012 S1 (ISON) podczas największego zbliżenia do Ziemi po peryhelium
Źródło: SolarSystemScope.com
Już za dwa dni zapraszam na... Krótką historię badania komet - nieco historii z ludzkich doświadczeń z kometami.

2 komentarze:

  1. Może trochę nie w temacie, ale artykuł napisany bardzo ładnym językiem :)
    Przede wszystkim gratuluję rozwijania niesamowitej pasji. Powodzenia w przyszłości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam i zapraszam do systematycznego śledzenia bloga ! :-)

      Usuń