poniedziałek, 18 listopada 2013

Krótka historia bardzo długiego warkocza - 10 dni do peryhelium C/2012 S1



Aktualności  z życia komety C/2012 S1 (ISON)
Przewidywana jasność
ok. 5 mag
Współrzędne na niebie
R.A.: 13h 35m 53.8s 
Dec.: -12° 04' 15.5"
Wschód
4:25
Gwiazdozbiór
Panna
Odległość od Słońca
73 880 000 km
Odległość od Ziemi
129 280 000 km

Kometa C/2012 S1 (ISON) jaśnieje już w tempie, jakiego można było się od niej spodziewać - sytuacja po ubiegłotygodniowym wybuchu powoli wraca do normy. Oczywiście kometa jest już znacznie jaśniejsza niż przed tym zdarzeniem i o ile nie wydarzy się nic bardzo niespodziewanego, trend jej ciągłego pojaśniania się utrzyma aż do momentu peryhelium, w którym osiągnie wartość maksimum. A do tego czasu pozostało już tylko 10 dni! Wciąż wyczekujemy na jakieś doniesienia, które mogłyby potwierdzić lub zaprzeczy scenariusz mówiący o jej fragmentacji, wywołującej rozbłysk. Jako, że po rozczłonowaniu komety jej obraz z perspektywy Ziemi wiele by się nie zmienił, na razie nie jesteśmy w stanie zaobserwować niczego przez aparatury naziemne. Jeśli uległo do rozpadu jądra, odłamki będą poruszały się bardzo blisko siebie z podobnymi prędkościami. Dlatego trudno byłoby je oddzielić na zdjęciach, nawet w wysokiej rozdzielczości, wykonanych z Ziemi. Nadzieją na szybkie rozwikłanie tej zagadki jest pojawienie się ISONa w polu widzenia sond STEREO. Wówczas być może będzie możliwość zaobserwowania jądra w wystarczający sposób, aby dopatrzeć się ewentualnych odłamków. Jeśli jednak za 3 dni nie znajdziemy ich na zdjęciach z sond, wciąż nie będziemy mieli do końca pewności, czy fragmentacja faktycznie nastąpiła tydzień temu.

Ciekawe rozważania na ten temat przedstawił dzisiaj Ignacio Ferrin z kolumbijskiego University of Antioquia. Porównał on odległość, która dzieli obecnie kometę C/2012 S1 (ISON) od Słońca z innymi tego typu obiektami, które uległy fragmentacji. Już od jakiegoś czasu przedstawiał porównania ISONa znajdującego się w różnych miejscach na swojej orbicie z wybranymi kometami. Jego model opiera się na wykresie "czerwonych linii", które oznaczają momenty, w których dochodziło do fragmentacji innych komet znanych z historii.
Źródło: www.astronomia.udea.edu.co

Według tych danych, "Kometa Stulecia" (czerwona kropka) właśnie dzisiaj przekroczyła ostatnią czerwoną linię, oznaczoną przez C/1925 (Ensor). Oznacza to, że jeśli jeszcze nie doszło do fragmentacji C/2012 S1, właśnie dzisiaj została ona rekordzistką przetrwania tego typu obiektów (jej rekordem jest mała odległość od Słońca, w której się znajduje, prawdopodobnie nie ulegając fragmentacji). Jednakże te dane mogą stać się nieaktualne w chwili odnalezienia dowodów na fragmentację komety ISON w czasie wybuchu sprzed kilku dni.

C/2012 S1 (ISON) sfotografowana wczoraj przez Michaela Jägera
Źródło: Twitter
Kolejnym skutkiem wybuchu komety jest ogromny warkocz wijący się za jej jądrem (jądrami). Jeszcze 3 dni temu jego długość oceniało się na ok. 8 mln km. Dziś mówi się już o ponad 16 mln km, co na niebie daje wielkość 7 stopni - mniej więcej tyle, ile wynosi odległość między dwoma skrajnymi gwiazdami dyszla asteryzmu Wielkiego Wozu. Wyobraźmy sobie jasną kometę na niebie o tak wielkim warkoczu !
Tym samym długość warkocza kilkanaście razy przewyższa średnicę Słońca, więc jesteśmy niemal pewni, że kiedy kometa 28.11 będzie mijać Słońce, jej warkocz będzie jeszcze widoczny długo za nią i mimo, że samo jądro (lub jego pozostałości) wyłonią się już z drugiej strony naszej Gwiazdy, ogon komety wciąż będzie dopiero przebywał peryhelium. Możemy tutaj mieć do czynienia z przypadkiem podobnym do komety C/2011 W3 (Lovejoy), która także wykształciła warkocz większy niż średnica Słońca, mało tego była jednym z nielicznych Sungrazerów, który jeszcze w całości przetrwał peryhelium (choć niedługo potem doszło do jej całkowitego rozpadu). Mijając Słońce z drugiej strony, zgubiła już swój ogromny warkocz, lecz minuty po tym zdarzeniu utworzył się nowy. Być może i C/2012 S1 ulegnie podobnym zmianom. Choć mało prawdopodobne jest żeby tak duży warkocz przetrwał jej peryhelium, to o ile przetrwa zbliżenie do Słońca, ma spore szanse na utworzenie bardzo dużego warkocza, który z Ziemi prezentowałby się podobnie jak słynne Wielkie Komety z grupy Kreutza z XIX w., czy choćby wspomniana Lovejoy albo nawet McNaught - jak dotychczas najjaśniejsza kometa XXI w.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz