czwartek, 23 maja 2013

Delta IV na LC-37 jak na wyciągnięcie dłoni, czyli wycieczka po Air Force Space and Missile Museum

Dzięki pomocy Pana Marka Cyzio wybraliśmy się do Air Force Space and Missile Museum, gdzie głównymi atrakcjami są różnego rodzaju rakiety. Jest to również miejsce, z którego rozpoczynały się pierwsze amerykańskie misje kosmiczne.
Zaraz po wejściu do pierwszego pomieszczenia muzeum, naszym oczom ukazuje się wysoki aż po sufit silnik rakiety V-2. Była to pierwsza na świecie udana rakieta z pociskiem balistycznym, wykorzystywana podczas II Wojny Światowej przez wojska III Rzeszy, zaprojektowana przez zespół inżynierów Wernera von Brauna - jednego z najlepszych konstruktorów rakiet w NASA, jeśli nie najlepszych na świecie. Był to również pierwszy pocisk w historii ludzkości, który przekroczył linię Karmana.
Obok wielkiego V-2 ustawiono oryginalnych rozmiarów replikę rakiety Goddarda. Wynalazek amerykańskiego konstruktora nadał początek erze lepszych, bardziej wydajnych rakiet napędzanych ciekłym paliwem. Co ciekawe, w pierwowzorze swojej rakiety Goddard umieścił silnik na jej szczycie, a zbiorniki z paliwem i ciekłym tlenem poniżej.




Silnik rakiety V-2

Pomiędzy wejściem do budynku, a przejściem do innego pomieszczenia znajduje się jeszcze RATO (Rocket Assisted Take Off), czyli mniejsza rakieta służąca jako pomoc przy starcie dużego i obciążonego sprzętu. W tym przypadku była to rakieta wyprodukowana przez amerykańskiego producenta rakiet Thiokol, służąca przy wystrzeliwaniu uskrzydlonego pocisku Mace.
W następnym pokoju znajdowała się konsola unieszkodliwiania rakiet, służąca w przypadku zboczenia jakiejś rakiety z kursu. Wtedy dyżurująca tam osoba naciska przycisk samozniszczenia sprzętu, unikając tym samym konsekwencji niekontrolowanego spadku takiej jednostki.
Można było zobaczyć również rakietę Arcas i małą wystawę poświęconą serii rakiet Delta.
Z kolei w ostatnim pokoju (tzw. Schriever Room) umieszczono w gablocie wystawę używanych przez Amerykanów rakiet oraz oryginalną kapsułę Gemini. Kapsuła odbyła aż 2 loty w kosmos: pierwszy raz jako Gemini 2 w 1965 r. spędziła 19 minut w kosmosie, testując urządzenia podtrzymujące życie i osłony termiczne, a rok później siły powietrzne USA wysłały ją ponownie wraz z instrumentami Manned Orbiting Laboratory (MOL) w ramach testu tej technologii. Za sterami kapsuły nigdy nie zasiadł żaden astronauta, mimo jej pierwotnego przeznaczenia do lotów załogowych. Z tego powodu pojawiły się problemy podczas misji kapsuły dla US Air Force, ponieważ poprawne umieszczenie w środku instrumentów MOL wymagało zrobienia dziury z tyłu maszyny. Istniały obawy, że przez tą dziurę osłony termiczne nie będą wykonywały swojej pracy odpowiednio dobrze w trakcie lotu, lecz ostatecznie kapsuła w całości powróciła na Ziemię.

Po wejściu do kolejnego budynku obok wystaw na temat kobiet i małp w kosmosie widzimy m.in. Explorera 1 - pierwszego amerykańskiego satelitę wystrzelonego w 1958 roku, a także wiele fotografii ze startów rakiet z LC-26.
Później wchodzimy do pomieszczenia, z którego nadzorowano starty rakiet z pobliskich platform, jeszcze za czasów Wernera von Brauna. Znajdują się tam konsole sterownicze, radia, monitory i wielkie komputery. W czasie startów, pracowników od wystrzelanej rakiety dzieliły grube ściany i wielowarstwowe małe okna. Pomieszczenie było również szczelne przed powietrzem z zewnątrz.

Ostatnią atrakcją Air Force Space and Missile Museum był Rocket Garden. Znajdują się tam platformy, z których wystrzeliwane były rakiety Redstone w ramach misji Mercury; LC-17, z którego startowały Delty oraz LC-5/6, skąd również startowały rakiety Redstone, a także Jupiter i Juno. Z LC-5 w 1961 r. rakieta Redstone wyniosła w kosmos pierwszego amerykańskiego astronautę Alana Sheparda.
Przy wejściu na teren muzeum znajdował się jeszcze samosterujący pocisk Navaho, który z założenia miał przenosić głowice termojądrowe, lecz po 11 latach prac nad pociskiem, w 1957 r. podjęto decyzję o zakończeniu tego projektu. Automatyczne sterowanie Navaho odbywało się poprzez astronawigację - nawet w dzień lokalizował on poszczególne gwiazdy na niebie i przeprowadzał niezbędne korekty lotu.
Oprócz tego, muzeum posiada kolejną groźną broń - Pershing II. Pojazd z załadowaną wyrzutnią pocisków balistycznych średniego zasięgu jest unieruchomiony. Zgodnie z podpisaną w 1987 r. umową pomiędzy USA a ZSSR, wszystkie pociski Pershing musiały zostać zniszczone do 1991 r. poprzez wypalenie paliwa i zmiażdżenie. Z kolei 15 sztuk zostało unieszkodliwione przez rozebranie i wystawienie w muzeach.
Za Pershingiem II znajdują się dolne człony rakiety Delta IV - tej samej, której start wraz z satelitą WGS-5 jest systematycznie przekładany.

Delta IV w Rocket Garden
Następnie autokarem udaliśmy się do latarni Cape Canaveral Lighthouse liczącej sobie już ok. 200 lat. Konstrukcja jest w całości metalowa i stanowi jedną z nielicznych latarni w tym regionie. Obecnie utrzymaniem jej porządku zajmują się wolontariusze, którzy również oprowadzają po niej i są prawdziwą bazą wiedzy na jej temat, choć jak sami przyznają, nie wiedzą ile osób było zaangażowanych we wzniesienie tej wysokiej budowli.

Na pożegnanie z terenem wojsk powietrznych USA, wybraliśmy się w miejsce startu Delty IV. Widzieliśmy tę rakietę w przeddzień startu – była jeszcze osłonięta i niezatankowana. Zrobiła na nas wielkie wrażenie, bo z odległości ok. 3 km mogliśmy dostrzec mnóstwo szczegółów. Po wizycie w KSC już chyba nikogo nie zdziwiły rozmiary rakiety, ale ona sama mimo, że sprawiająca wrażenie lekkiej, musiała mieć aż 4 rakiety pomocnicze żeby poprawnie przebyć start (była to wersja Medium+(5,4) Delty IV). Samo wystrzelenie rakiety miało odbyć się w środę 22.05, lecz wówczas przełożono je na 23.05, a następnie problemy z jej odsłonięciem zmusiły do ostatecznego zatwierdzenia daty startu na 24.05.

Delta IV Medium+(5,4)
Miejsce, z którego obserwowaliśmy Deltę IV w przeddzień starty to również znaczący punkt na mapie w historii NASA. Bowiem właśnie z Launch Complex 39 odbywały się starty Saturna V i kapsuł misji Apollo z astronautami na pokładzie. Tam swoje ostatnie kroki na Ziemi przed postawieniem stopy na Księżycu odbył Neil Armstrong i Buzz Aldrin. Ponadto piękne oceaniczne krajobrazy i niezmieniona niczym plaża (zamknięta dla turystów) – wszystko to przyprawia zwiedzających w szczególny nastrój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz