Dzięki pomocy Pana Marka Cyzio wybraliśmy się do Air Force Space and Missile Museum, gdzie głównymi atrakcjami są różnego rodzaju rakiety. Jest to również miejsce, z którego rozpoczynały się pierwsze amerykańskie misje kosmiczne.
Zaraz po wejściu do pierwszego pomieszczenia muzeum, naszym oczom ukazuje się wysoki aż po sufit silnik rakiety V-2. Była to pierwsza na świecie udana rakieta z pociskiem balistycznym, wykorzystywana podczas II Wojny Światowej przez wojska III Rzeszy, zaprojektowana przez zespół inżynierów Wernera von Brauna - jednego z najlepszych konstruktorów rakiet w NASA, jeśli nie najlepszych na świecie. Był to również pierwszy pocisk w historii ludzkości, który przekroczył linię Karmana.
Obok wielkiego V-2 ustawiono oryginalnych rozmiarów replikę rakiety Goddarda. Wynalazek amerykańskiego konstruktora nadał początek erze lepszych, bardziej wydajnych rakiet napędzanych ciekłym paliwem. Co ciekawe, w pierwowzorze swojej rakiety Goddard umieścił silnik na jej szczycie, a zbiorniki z paliwem i ciekłym tlenem poniżej.
Silnik rakiety V-2
Pomiędzy wejściem do budynku, a przejściem do innego pomieszczenia znajduje się jeszcze RATO (Rocket Assisted Take Off), czyli mniejsza rakieta służąca jako pomoc przy starcie dużego i obciążonego sprzętu. W tym przypadku była to rakieta wyprodukowana przez amerykańskiego producenta rakiet Thiokol, służąca przy wystrzeliwaniu uskrzydlonego pocisku Mace.
W następnym pokoju znajdowała się konsola unieszkodliwiania rakiet, służąca w przypadku zboczenia jakiejś rakiety z kursu. Wtedy dyżurująca tam osoba naciska przycisk samozniszczenia sprzętu, unikając tym samym konsekwencji niekontrolowanego spadku takiej jednostki.
Można było zobaczyć również rakietę Arcas i małą wystawę poświęconą serii rakiet Delta.
Z kolei w ostatnim pokoju (tzw. Schriever Room) umieszczono w gablocie wystawę używanych przez Amerykanów rakiet oraz oryginalną kapsułę Gemini. Kapsuła odbyła aż 2 loty w kosmos: pierwszy raz jako Gemini 2 w 1965 r. spędziła 19 minut w kosmosie, testując urządzenia podtrzymujące życie i osłony termiczne, a rok później siły powietrzne USA wysłały ją ponownie wraz z instrumentami Manned Orbiting Laboratory (MOL) w ramach testu tej technologii. Za sterami kapsuły nigdy nie zasiadł żaden astronauta, mimo jej pierwotnego przeznaczenia do lotów załogowych. Z tego powodu pojawiły się problemy podczas misji kapsuły dla US Air Force, ponieważ poprawne umieszczenie w środku instrumentów MOL wymagało zrobienia dziury z tyłu maszyny. Istniały obawy, że przez tą dziurę osłony termiczne nie będą wykonywały swojej pracy odpowiednio dobrze w trakcie lotu, lecz ostatecznie kapsuła w całości powróciła na Ziemię.
Po wejściu do kolejnego budynku obok wystaw na temat kobiet i małp w kosmosie widzimy m.in. Explorera 1 - pierwszego amerykańskiego satelitę wystrzelonego w 1958 roku, a także wiele fotografii ze startów rakiet z LC-26.
Później wchodzimy do pomieszczenia, z którego nadzorowano starty rakiet z pobliskich platform, jeszcze za czasów Wernera von Brauna. Znajdują się tam konsole sterownicze, radia, monitory i wielkie komputery. W czasie startów, pracowników od wystrzelanej rakiety dzieliły grube ściany i wielowarstwowe małe okna. Pomieszczenie było również szczelne przed powietrzem z zewnątrz.
Ostatnią atrakcją Air Force Space and Missile Museum był Rocket Garden. Znajdują się tam platformy, z których wystrzeliwane były rakiety Redstone w ramach misji Mercury; LC-17, z którego startowały Delty oraz LC-5/6, skąd również startowały rakiety Redstone, a także Jupiter i Juno. Z LC-5 w 1961 r. rakieta Redstone wyniosła w kosmos pierwszego amerykańskiego astronautę Alana Sheparda.
Przy wejściu na teren muzeum znajdował się jeszcze samosterujący pocisk Navaho, który z założenia miał przenosić głowice termojądrowe, lecz po 11 latach prac nad pociskiem, w 1957 r. podjęto decyzję o zakończeniu tego projektu. Automatyczne sterowanie Navaho odbywało się poprzez astronawigację - nawet w dzień lokalizował on poszczególne gwiazdy na niebie i przeprowadzał niezbędne korekty lotu.
Oprócz tego, muzeum posiada kolejną groźną broń - Pershing II. Pojazd z załadowaną wyrzutnią pocisków balistycznych średniego zasięgu jest unieruchomiony. Zgodnie z podpisaną w 1987 r. umową pomiędzy USA a ZSSR, wszystkie pociski Pershing musiały zostać zniszczone do 1991 r. poprzez wypalenie paliwa i zmiażdżenie. Z kolei 15 sztuk zostało unieszkodliwione przez rozebranie i wystawienie w muzeach.
Za Pershingiem II znajdują się dolne człony rakiety Delta IV - tej samej, której start wraz z satelitą WGS-5 jest systematycznie przekładany.
Delta IV w Rocket Garden
Następnie autokarem udaliśmy się do latarni Cape Canaveral Lighthouse liczącej sobie już ok. 200 lat. Konstrukcja jest w całości metalowa i stanowi jedną z nielicznych latarni w tym regionie. Obecnie utrzymaniem jej porządku zajmują się wolontariusze, którzy również oprowadzają po niej i są prawdziwą bazą wiedzy na jej temat, choć jak sami przyznają, nie wiedzą ile osób było zaangażowanych we wzniesienie tej wysokiej budowli.
Na pożegnanie z terenem wojsk powietrznych USA, wybraliśmy się w miejsce startu Delty IV. Widzieliśmy tę rakietę w przeddzień startu – była jeszcze osłonięta i niezatankowana. Zrobiła na nas wielkie wrażenie, bo z odległości ok. 3 km mogliśmy dostrzec mnóstwo szczegółów. Po wizycie w KSC już chyba nikogo nie zdziwiły rozmiary rakiety, ale ona sama mimo, że sprawiająca wrażenie lekkiej, musiała mieć aż 4 rakiety pomocnicze żeby poprawnie przebyć start (była to wersja Medium+(5,4) Delty IV). Samo wystrzelenie rakiety miało odbyć się w środę 22.05, lecz wówczas przełożono je na 23.05, a następnie problemy z jej odsłonięciem zmusiły do ostatecznego zatwierdzenia daty startu na 24.05.
Delta IV Medium+(5,4)
Miejsce, z którego obserwowaliśmy Deltę IV w przeddzień starty to również znaczący punkt na mapie w historii NASA. Bowiem właśnie z Launch Complex 39 odbywały się starty Saturna V i kapsuł misji Apollo z astronautami na pokładzie. Tam swoje ostatnie kroki na Ziemi przed postawieniem stopy na Księżycu odbył Neil Armstrong i Buzz Aldrin. Ponadto piękne oceaniczne krajobrazy i niezmieniona niczym plaża (zamknięta dla turystów) – wszystko to przyprawia zwiedzających w szczególny nastrój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz