czwartek, 13 czerwca 2013

International Space Station from Kielce, Poland - first light dla Celestrona SkyMaster 25x100


Zwyczajny dzień. Cały czas wisi nade mną myśl o jutrzejszych zaliczeniach z geografii. Trzeba się uczyć, a ja wciąż siedzę na astro-forach. Przeglądam Astropolis. Kątem oka dostrzegam wpis administratora Adama Jesiona „Mam złą wiadomość. Nie ma dzisiaj najmniejszych szans na... chmury :P”. Pytam sam siebie: co?! pierwsza pogodna noc w Polsce po powrocie z Florydy? Ponad miesiąc bez obserwacji. Wciąż nie wierząc, spoglądam do góry przez balkon. Ani jednej chmury, a zachód Słońca tuż tuż – jest szansa, że ten stan się utrzyma. Przygotowuję więc lornetę na jej first light i wychodzę zaspokoić swoją ciekawość względem nowo zakupionego sprzętu. Pierwsze spojrzenie na Księżyc około 20:30. Bardzo młody sierp, a jednak czuć, że jest częścią kuli. Aż trudno utrzymać 4 kg lornety w kierunku Księżyca, więc trzeba było znaleźć jakieś podparcie. Płot był najlepszy. Dalej wpatrywałem się w srebrny glob nawet z większą ciekawością niż podczas pierwszego światła mojego Maksutova w grudniu ubiegłego roku, chcąc jakby wyczytać z poczciwej, znajomej sylwetki coś więcej.  W końcu odrywam się od tego widoku. Teraz moją uwagę przykuwają okoliczne krajobrazy – znakomicie ukazane spadziste dachy budynków w moim SkyMasterze 25x100 robią wrażenie. Nagle słyszę jakiś szum, buczenie. Odkładam lornetę od oczu, odwracam się. Samolot! Leci nisko – to awionetka! Prędko celuję w tę maszynę. Idealnie widoczny, biało-czarny kadłub, białe skrzydła z napisem modelu. Niestety nie dostrzegłem nic więcej, bo niedługo później samolot zaszedł za budynek sąsiadów, kierując się pewnie na oddalone o ok. 10 km lotnisko. Wróciłem do Księżyca.  Ten widok mógłby trwać w nieskończoność, lecz kolejny odgłos wybił mnie z tego zajęcia. Tym razem była to lotnia. Gdyby leciała 100 metrów bliżej, pewnie udałoby mi się dostrzec nawet twarz pilota, lecz szybko zniknęła za drzewami. Powróciłem więc do domu, aby zaplanować dzisiejszy wieczór ze Stellarium. 22:44 – przelot satelity Envisat, 22:54 – przelot ISS?! Pierwsza pogodna noc do wykorzystania i od razu pojawiają się dwie wspaniałe okazje do pierwszych prób z lornetą od Celestrona. Nigdy wcześniej nie obserwowałem ani przelotu żadnego satelity (oprócz przypadkowej flary iridium), ani Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Postanowiłem więc poczekać na oba te zjawiska.


30 minut przed spodziewanym przelotem Envisata, wychodzę na balkon przyjrzeć się jeszcze Księżycowi nisko nad horyzontem. Tym razem w kadr wleciał mi jakiś odrzutowiec, więc postanowiłem jeszcze prześledzić jego lot. Potem złapałem jeszcze parę samolotów. 22:20: wychodzę na podwórko, w tle Tina Turner „Simply the Best”, szybko znajduję najbardziej odpowiednią miejscówkę do obserwacji obu statków i czekam. Tylko ja, laptop i Celestron SkyMaster 25x100. Ostatni raz rzucam okiem na Księżyc, już sekundy dzielą go od całkowitego zniknięcia, lecz jego widok nadal zachwyca. W ramach treningu, wycelowałem jeszcze w parę samolotów – u większości widać było skrzydła, a także lekko zaznaczoną smugę kondensacyjną. Zbliżała się odpowiednia godzina, dla pewności sprawdzam jeszcze w Stellarium, czy obrałem dobry kierunek. Ustawiam się na Spikę i czekam na pojawienie się Envisata. Kompletnie nie wiem czego się spodziewać. Nawet nie mam czasu żeby zastanowić się jak właściwie będzie wyglądał satelita, gdyż jakiś obiekt właśnie przecina mi pole widzenia tuż nad Spiką. Rozpoczynam więc wędrówkę za nim. Słabe, nieco pomarańczowe światło mknie przez kolejne gwiazdozbiory; mija Pannę, podąża dalej ku północnemu-zachodowi. Niewidoczny gołym okiem satelita został właśnie przesłonięty przez drzewo, więc na tym moje jego obserwacje się zakończyły.  Lada chwila powinna pojawić się ISS. Wychodzę więc na łąkę z nadzieją, że tam będzie bardziej odsłonięty horyzont. Właśnie mija 22:54, a na niebie nie widać nic nowego. Wracam szybko do komputera żeby jeszcze raz sprawdzić pozycje. Nie myliłem się, kieruję więc lornetę jeszcze raz w okolice zachodu. Nadal nic. Wciąż nie wiem, co mnie czeka, już trochę zrezygnowany odkładam lornetę znad oczu. Momentalnie dostrzegam wielkie i jasne źródło białego światła poruszające się z dużą prędkością w okolice zenitu. To musi być Międzynarodowa Stacja Kosmiczna! Pierwsze wrażenie? Jakie to jest wielkie! Całkiem inne doświadczenie niż Envisat, którego nie dało się nawet dostrzec gołym okiem, tymczasem przypuszczam, że ISS przewyższa swym blaskiem nawet Wenus. „International Space Station from Kielce, Poland” – pomyślałem głośno. Lorneta pozwala mi dostrzec nieco wydłużony kształt tego obiektu.  Następnie bliski przelot koło Wegi i kierowanie się w stronę Altaira. Na nim moja przygoda ze stacją się kończy – znów przeszkadzają drzewa. Cóż mi pozostaje? (Chciałoby się zacytować samego siebie: „teraz nie czujemy już presji i pozostaje nam się tylko cieszyć). Wracam więc do domu ochłonąć po wspaniałym przeżyciu i sprawdzam, co jeszcze można by było popatrzeć. Wpół do pierwszej kolejny przelot ISS – obiecałem sobie, że nie mogę tego przegapić. Jednak lekcje wciąż czekają, toteż na szybko staram się spełnić chociaż minimalnie wszystkie przygotowania do szkoły.
Na chwilę przed 0:30 wychodzę na balkon, spełniam swój planetarny głód, upajając się widokiem uszatego Saturna z lornety i łapę jeszcze ostatnie samoloty. W końcu patrzę już tylko na zachód, czekam na coś równie wielkiego jak 2 godziny wcześniej. Po chwili dostrzegam średnio jasny obiekt poruszający się według przypuszczanej trajektorii ISS. Szybko celuję w niego moim SkyMasterem i śledzę od początku aż do końca. Oczywiście była to Międzynarodowa Stacja Kosmiczna,  lecz już o wiele mniej okazała niż poprzednio. Niemniej jednak robiła na mnie ogromne wrażenie.
Pierwsze światło dla mojej lornety jak najbardziej udane. Sam nie mogę uwierzyć  w to ile potrafi mój nowy sprzęt. Pierwsza obserwacja od miesiąca, a ja nawet nie rozłożyłem teleskopu – to najlepiej oddaje jak spisywał się Celestron SkyMaster 25x100.

3 komentarze:

  1. Fajna obserwacja :)
    Na czym zmierzał wieszać lornetę w przyszłości? I jeszcze jedna mała rada - Stellarium nie jest najlepsze do planowania obserwacji satelitów. Sam korzystam z Heavens-Above, informacje o przelotach są tam bardzo dokładne.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję dokupić sobie jakiś tańszy statyw fotograficzny albo montaż AZ-4 od Sky-Watchera, który również służyłby mi pod MAKa w czasie spontanicznych szybkich obserwacji. Na razie dopiero się rozglądam ;-)
      Dziękuję za radę, słyszałem już o Heavens-Above, ale wtedy przydatnym okazało się być Stellarium, bo na początku wcale nie planowałem zapolować na ISS i Envisata.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Masz u mnie dożywotni respekt, kolego :D

    OdpowiedzUsuń